Bilanse zdrowia dziecka – świetna okazja czy przykry obowiązek?

Zastanawialiście się kiedyś po co właściwie są bilanse? Czemu wydzwaniają do Was z przychodni albo ganiają z kartkami z przedszkola czy szkoły, abyście poszły na wizytę do lekarza, nawet wtedy kiedy Wasze dziecko jest zdrowe? Po co to zawracanie głowy?

Prowadząc bilanse zdrowia dziecka w POZ starałam się zawsze zaczynać wizytę od zapytania dziecka, czy wie w ogóle po co do mnie przyszło skoro jest zdrowe. Nigdy nie uzyskiwałam twierdzącej odpowiedzi.

I to już nawet nie chodzi o to, że rodzice nie tłumaczą dzieciom, dlaczego zabierają je do przychodni i co się będzie działo. Często wynika to z niewiedzy samych rodziców.

Co to jest bilans zdrowia dziecka?

Zacznijmy więc od teorii. Bilanse zdrowia dziecka to element profilaktyki zdrowotnej. Zarówno pierwszego (aspekt edukacyjny), jak i drugiego stopnia (wczesne wykrywanie nieprawidłowości).

W przeciwieństwie do wizyt dzieci chorych, gdzie lekarz skupia się głównie na dolegliwości z jaką zgłasza się pacjent, w trakcie bilansu ma (a przynajmniej powinien mieć) czas i okazję na to, aby zbadać całego pacjenta – nie tylko osłuchać czy zajrzeć do gardła. Ba! Nie chodzi też wyłącznie o zważenie czy zmierzenie dziecka, jak to zwykło się uważać.

Co oceniamy na bilansach:

  • dobrostan dziecka,
  • stan odżywienia,
  • rozwój fizyczny,
  • rozwój psychiczny,
  • rozwój emocjonalny,
  • rozwój płciowy,
  • wzrok,
  • słuch,
  • postawę ciała,
  • lateralizację,
  • gotowość szkolną i wiele innych.

Tutaj znajdziesz dokładny wykaz tego, co powinno być ocenione na poszczególnych bilansach.

Ile powinno być takich bilansów?

W trakcie życia dziecka (jak widać w powyższym linku) ustawodawca przewiduje 14 takich bilansów.

  • Pierwszy to tzw. wizyta patronażowa noworodka.
  • W 1. roku życia ich terminy pokrywają się z terminami szczepień – są więc dość częste i zazwyczaj łatwo o nich pamiętać. Nie powinno to dziwić, gdyż w tym okresie ocena dobrostanu dziecka jest bardzo ważna a tempo rozwoju bardzo szybkie.
  • Po roku mamy 2 bilanse, o których muszą pamiętać rodzice (dwu- i czterolatka) – i one są najczęściej pomijane.
  • Od 5./6. roku życia o bilanse już dba przedszkole/szkoła wręczając rodzicom karteczki do uzupełnienia.

Kilka słów od pediatry

Zanim przejdę do aspektów praktycznych, chciałabym Wam coś opowiedzieć.

Gdy zaczynałam pracę w POZ początkowo przyjmowałam wyłącznie dzieci chore. Po kilku miesiącach pediatra, z którą pracowałam zapytała, czy nie chciałabym przejąć szczepień i bilansów. 

Odpowiedziałam, że nigdy nie robiłam bilansów, i nie bardzo wiem jak to się robi. W odpowiedzi usłyszałam, że to nic trudnego i szybko się nauczę. Miałam sobie tylko przejrzeć książeczkę zdrowia i karty bilansowe, zobaczyć co z ich podstawie należy zbadać. Pomyślałam ok, skoro to takie proste…

Jednak gdy zaczęłam zaglądać do tych rubryczek okazało się, że jest tam sporo rzeczy do zbadania i testów do wykonania, których nazwy niewiele mi mówiły, a już tym bardziej nie wiedziałam jak się je wykonuje. Miałam ogromne szczęście, bo w tym czasie akurat medycyna praktyczna (którą prenumerowałam) wydawała cykl o bilansach, i o tym jak je prawidłowo wykonywać.

Jedno z pierwszych zdań wyjątkowo zapadło mi w pamięć: „Na prawidłowo wykonany bilans zdrowia dziecka należy przeznaczyć 30-45 minut”. Myślę, że możecie się już domyślać, dlaczego przywołuję to zdanie, ale pozwolę sobie wrócić do niego na koniec.

W każdym razie, gdy zaczęłam wczytywać się w te artykuły okazało się, że badania profilaktyczne u dzieci to bardzo szeroki i ciekawy temat. Bilanse szybko stały się moim konikiem. Do tego stopnia, że to właśnie mi przypadło w udziale przygotowanie wykładów z zakresu przeprowadzania bilansów dla studentów, a następnie dla rezydentów na kursie wprowadzającym do specjalizacji z pediatrii.

Dlaczego tak bardzo polubiłam bilanse? Bo jest to niepowtarzalna – w pracy pediatry – okazja do tego, żeby wykryć nieprawidłowości, których nie widać na pierwszy rzut oka, albo o których nie udało się porozmawiać na poprzedniej wizycie. I każde takie „odkrycie”, każde skierowanie na badania lub do specjalisty, dzięki któremu udało się dziecku pomóc, zanim sytuacja zrobi się bardziej poważna – uważałam za swego rodzaju osobisty sukces. 

Dlatego zachęcam Was do tego, żeby nie lekcewżyć bilansów. Ważne też żeby stawiać się na nie w terminie (normy są bowiem ustalane dla konkretnego wieku) i z książeczką zdrowia dziecka – tak, aby wnioski z badania pozostały nie tylko w przychodnianej czy szkolnej dokumentacji, ale również dostępne dla Was – rodziców.

I tu kolejna historia z mojej pracy. Przez kilka lat miałam okazję pracować w zespole żywieniowym, w którym zajmowaliśmy się między innymi diagnostyką i leczeniem niedoborów masy ciała. Jednym z kluczowych elementów takiej diagnostyki jest naniesienie na siatki centylowe pomiarów masy ciała i wzrostu.

Niestety, nierzadko w książeczce znajdowałam pomiary z pierwszych kilku miesięcy życia dziecka, potem długo, długo puste kartki i następnie wypełniony dopiero bilans 6-latka. Zdarzało się, że rodzice z dzieckiem w ogóle nie byli na bilansach albo byli bez książeczki, więc lekarz nie miał gdzie tych pomiarów wpisać.

Taka luka znacznie utrudnia nam pracę, ponieważ nie wiedząc kiedy nastąpił „spadek” na siatce i jak wyglądał rozwój dziecka przez 4-5 lat trudniej wyciągać wnioski o potencjalnej przyczynie. 

Jak przygotować dziecko do bilansu?

Inną rzeczą, o którą chciałabym Was poprosić to to, żebyście przed wizytą porozmawiali z dziećmi o tym, gdzie i po co je zabieracie. Czemu jest to istotne? Bilansu nie da się zrobić bez współpracy z dzieckiem.

Jest to też inna sytuacja niż w trakcie choroby – kiedy dziecko gorączkuje, źle się czuje i musimy je zbadać, żeby znaleźć przyczynę, gdyż niekompletne badanie może być przyczyną pominięcia ważnego objawu i niezalecenia koniecznego leczenia. Dlatego w razie potrzeby dziecko można przytrzymać czy unieruchomić, można zbadać gardło czy brzuch, nawet gdy dziecko płacze.

Niestety, nie jesteśmy w stanie przeczytać za dziecko tablicy snellena, powtórzyć wyrazów w trakcie testu słuchu szeptem, zmusić do wykonania skłonu czy patrzenia w dany punkt. 

Do tej pory pamiętam pewną 4-latkę, która przychodziła do mnie na bilans co 2 tygodnie przez 2 -3 miesiące. Bardzo się wstydziła i kompletnie nie chciała współpracować. Mimo zachęty i tłumaczenia z mojej strony. Na każdej wizycie udawało nam się zbadać tylko 1-2 rzeczy. Żeby uniknąć takich sytuacji warto z dziećmi porozmawiać, uprzedzić co się będzie działo (jeśli nie wiecie – można zajrzeć do książeczki zdrowia albo ww. wykazu).

Warto wspomnieć, że lekarz będzie badał narządy płciowe i mierzył ciśnienie, poćwiczyć pokazywanie części ciała u maluszków, czytanie cyferek lub obrazków (co ułatwi badanie wzroku) czy wykonywanie skłonu do przodu. 

Na koniec – jeśli lekarz coś znajdzie – skrzywienie kręgosłupa, niezstąpione jądro, otyłość, podejrzenie wady wzroku czy opóźnienie rozwoju mowy, i skieruje Was do specjalisty czy na badania, albo zaleci dietę czy konsultacje psychologiczną – nie obrażajcie się, że uznał, że Wasz kochany maluszek jest „nieidealny”, nie bagatelizujcie bo „doktor wymyśla”, a Wy problemu nie widzicie.

Nie robimy tego po to, żeby wytykać rodzicielskie błędy albo dziecięce niedoskonałości. Wręcz przeciwnie! To wszystko po to, żeby uniknąć problemów w przyszłości i wykluczyć potencjalnie niebezpieczne problemy. 

Zalecenia do profilaktycznych badań?

W Waszych wiadomościach na Instagramie dostaje mnóstwo pytań „Jakie badania profilaktyczne zrobić (tu wstawcie dowolny wiek) latkowi?”. I moja odpowiedź jest zawsze taka sama – nie ma żadnych zaleceń co do wykonywania profilaktycznych badań laboratoryjnych czy obrazowych u dzieci.

W przeciwieństwie do dorosłych, u których często występują choroby cywilizacyjne czy długo rozwijające się choroby przewlekłe/nowotworowe, u dzieci ich występowanie jest rzadkie a tempo rozwoju zazwyczaj błyskawiczne, więc robienie badań „na ślepo” mija się z celem. Dlatego jeszcze raz podkreślę jak ważne jest zgłaszanie się na badania bilansowe.

Oczywiście, jeśli w zachowaniu, zdrowiu bądź rozwoju Waszego dziecka coś Was niepokoi, to nie czekajcie z tym do bilansu, tylko skonsultujcie się z lekarzem od razu. Bilans to tylko dodatkowy „przegląd okresowy – tak jak przegląd auta. Wiemy, że dużych awarii nie ma, a jednak sprawdzamy, czy wszystko jest ok.

Wzajemne wsparcie

Wiem co teraz powiecie. „U nas tak to nie wygląda”, „U nas w ogóle nie chcą zapisywać na bilanse”. Niestety, zdaję sobie z tego sprawę i domyślam się z czego to może wynikać.

Po pierwsze, brak czasu. Jak wspomniałam wcześniej – na taki bilans potrzeba sporo czasu a lekarz w przychodni często ma tylko 15 minut. I wówczas albo może mieć opóźnienia (ku niezadowoleniu pacjentów) i siedzieć w pracy po godzinach (ku niezadowoleniu rodziny) albo wykonać go mniej szczegółowo.

Po drugie, przez lata nie było dobrych materiałów szkoleniowych i źródła do poszerzania wiedzy w tematyce przeprowadzania bilansów.

Po trzecie, jeśli rodzice podchodzą do bilansów po macoszemu i chcą mieć je jak najszybciej z głowy, to z czasem zapał nawet największego pasjonata może opaść.

Dlatego warto, żebyśmy się w tym wspierali. Jeśli Wy jako rodzice przychodzicie na bilans przygotowani – wiedząc co powinno być zbadane na danej wizycie, mając przygotowane pytania do doktora (o dietę, o znamię, które Was niepokoi, o to, że dziecko ciągle prosi, żeby puszczać coś głośniej i każe powtarzać co się do niego mówi, o to, że nie wymaga jeszcze jakiejś literki, o to, że ostatnio gorzej śpi albo częściej choruje, i wiele innych, które mogą Wam przyjść do głowy) i przede wszystkim z gotowym do badania dzieckiem to lekarz jest zmotywowany, żeby wykonać ten bilans najlepiej jak potrafi. 

What’s your Reaction?
+1
4
+1
7
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0
+1
0

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *