To będzie niezwykle istotny tekst, który mam pewne obawy napisać. Być może po tym artykule oberwie mi się od innych kolegów po fachu, że powiem (napiszę) głośno, jak to rzeczywiście wygląda. Część pewnie się zarzeknie, że to, co piszę nie jest prawdą… albo przynajmniej ich nie dotyczy. Ale uwierzcie mi – to, co napiszę dotyczy 99% ginekologów w Polsce. I na pewno też wysokiego procenta lekarzy pracujących w innych specjalizacjach.
Być może po tym tekście nie opędzę się od kontroli ZUS w mojej dokumentacji medycznej pacjentek, którym wypisuje zwolnienia… Ale zaryzykuję, bo uważam, że to trzeba w końcu powiedzieć!
System wystawiania zwolnień dla kobiet w ciąży w Polsce jest pełen niedomówień i… wad! Wymusza naciągnięcia na lekarzach – bo lekarze w ogromnej większości chcą dobrze dla pacjentki w ciąży. Jeżeli pacjentka mówi lekarzowi, że po prostu „nie ma siły pracować”, to większość lekarzy się ugnie i zwolnienie wypisze – bo nikt nie chce ryzykować, że pacjentce się coś stanie.
Zacznijmy od najważniejszej informacji, o której mam wrażenie bardzo duży odsetek społeczeństwa nie wie. Nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie… bo kobieta jest w ciąży!
Zwolnienia lekarskie, tzw. ZUS-ZLA może wystawiać lekarz, który uzyskał uprawnienia do ich wystawiania. Jako ciekawostka – to nie jest coś oczywistego i każdy lekarz, który chce wystawiać zwolnienia musi się o coś takiego ubiegać.
Takie uprawnienia dostaje się niemalże z automatu po złożeniu wniosku – ale – te uprawnienia można stracić, jeżeli się nie będzie stosowało do zasad wystawiania zwolnień lekarskich. A zwolnienia lekarskie lekarz może wystawić tylko osobie chorej. Bycie w ciąży nie oznacza choroby.
Jeżeli lekarz chce ciężarnej wypisać zwolnienie lekarskie, to musi napisać na nim kod choroby. Kody są wybierane z klasyfikacji kodów chorobowych ICD-10 gdzie pod literą „O” kryją się choroby, które mogą wikłać ciąże.
Istnieje też taki dość enigmatyczny kod – dokładnie O 26.
O26 – Opieka położnicza z powodu stanów związanych głównie z ciążą
Zgadnijcie na jaki kod w Polsce u kobiet w ciąży jest wypisywane często zwolnienie? Na O26, ale ten kod niewiele mówi, bo może de facto znaczyć wszystko i nic. Może na przykład dotyczyć stanu, kiedy pacjentka wymiotuje wiele razy dziennie – jeszcze nie można tego nazwać niepowściągliwymi wymiotami ciężarnych (O21), ale już pacjentka nie jest w stanie chodzić do pracy. Może to oznaczać bóle podbrzusza w pozycji siedzącej. Może oznaczać napinania brzucha przy wysiłku u ciężarnej.
A wiecie co to też może oznaczać? Że lekarz poszedł pacjentce na rękę – bo jest przedszkolanką, która obawia się dalszej pracy, a pracodawca umywa ręce.
Opowiem wam typową sytuację z gabinetu lekarskiego. Przychodzi kobieta na wizytę do ginekologa około 7. tygodnia ciąży. Czuje się dobrze, mówi że chce dalej pracować, ale obawia się o swoje zdrowie, bo pracuje z dziećmi (z mięsem, farbami, długo stoi… tu można wymieniać wiele czynników, które potencjalnie mogą być szkodliwe w ciąży). Lekarz, działając zgodnie z prawem wystawia kobiecie zaświadczenie do pracodawcy, informujące o konieczności zmiany stanowiska pracy i dostosowania go dla kobiety ciężarnej.
Lekarz nie może wypisać zdrowej pacjentce zwolnienia, bo ona się obawia o swoją ciążę. Tłumaczy jej, że z tym zaświadczeniem ma iść do pracodawcy i ten ma prawny obowiązek stworzyć jej takie stanowisko pracy, aby było dla niej bezpieczne. Jeżeli nie jest w stanie stworzyć takiego stanowiska, to musi oddelegować pracownicę do domu, zwolnić z obowiązku przychodzenia do pracy, ale… dalej wypłacać jej pełną pensję.
Takie mamy prawo, a w mojej całej karierze lekarskiej spotkałam się z jednym takim pracodawcą, który postąpił zgodnie z tym prawem i była to sytuacja, kiedy prowadziłam ciążę kobiety, która pracowała uwaga, uwaga w ZUS-ie!
Każdy inny pracodawca (pacjentek, które w moim życiu spotkałam) mówi pracownicy wprost, że ma iść poszukać lekarza, który jej zwolnienie wystawi, bo on na pewno nie będzie jej tworzył nowego stanowiska, a tym bardziej nie będzie zatrudniał kogoś innego na jej miejsce, a jej dalej płacił „za siedzenie w domu”.
Pacjentka w ciąży w stresie wraca niemalże płacząc do ginekologa: „Panie doktorze, teraz to mam już taki stres, mój szef powiedział, że bez zwolnienia mam nie wracać”. I teraz, co zrobi większość lekarzy, pójdzie kobiecie na rękę – napisze w dokumentacji medycznej, że pacjentka jest w silnym stresie, który pogarsza dolegliwości ciążowe, nie jest w stanie pracować i wystawi zwolnienie.
Lekarze tak robią, bo chcą dla pacjentki dobrze, obawiają się o nie, ale w gruncie rzeczy tym sposobem przyczyniają się do łamania praw pracowniczych kobiet przez pracodawców.
Co więcej, lekarze ryzykują – bo może się okazać, że przy nieudolnie udokumentowanym powodzie zwolnienia lekarskiego dla kobiety ciężarnej, przy ewentualnej kontroli ZUS (a takie kontrole dokumentacji medycznej zdarzają się wcale nierzadko) to lekarz może stracić prawo do wystawiania zwolnień, a pacjentka zasiłek.
Dlatego nie oceniajcie nigdy lekarzy, którzy takich „naciąganych” zwolnień pisać nie chcą i upierają się, że pacjentka ma walczyć z pracodawcą.
Jeżeli lekarz tak pacjentce powie, to po pierwsze przyczyni się do dalszego jej stresu i złego samopoczucia, a po drugie są ogromne szanse, że pacjentka wróci do domu i pierwsze co zrobi to napisze o tym lekarzu opinię w Internecie: „Nie polecam, lekarz niemiły, opryskliwy, nie wypisuje zwolnień, a samo badanie na odwal się”. Nie ma tu też większego znaczenia czy lekarz pracuje w ramach NFZ, czy prywatnie, jedni i drudzy nie chcą mieć takich opinii.
Czy pacjentki stosują się do zaleceń?
Kolejną kwestią jest, że pacjentki niestety, ale bardzo często nie stosują się do zaleceń zwolnienia. Zwolnienie lekarskie służy do „dochodzenia do zdrowia” – nie można będąc na zwolnieniu lekarskim w ciąży robić nic poza, mówiąc w skrócie, „odpoczywaniem”.
Są dwa rodzaje zwolnienia:
- Tak zwane „1” – które oznacza, że „pacjent musi leżeć” – i mając takie zwolnienie nie wolno nam wychodzić z domu, chyba że udajemy się do lekarza lub na badanie. W razie kontroli z ZUS – musicie być pod podanym na zwolnieniu adresem, inaczej to zwolnienie może być unieważnione a zasiłek niewypłacony.
- Drugi rodzaj zwolnienia to „2” – „pacjent może chodzić” – na takim zwolnieniu możecie pójść na spacer, na zakupy, czy oczywiście na badania. Ale na takim zwolnieniu z założenia, choć mogą być wyjątki, nie możecie uprawiać sportu (chyba, że ten sport jest sposobem, żeby wrócić do zdrowia – np. aktywność fizyczna u kobiet z cukrzycą ciężarnych), podróżować (chyba, że to podróż na konsultację medyczną), czy prowadzić dalej działalności gospodarczej (jeżeli macie firmę jednoosobową).
Nie wolno pracować na zwolnieniu lekarskim
To chyba jest oczywiste dla wszystkich? Szczerze, wiem, że nie jest to oczywiste i część z Was ma kilka prac. Np. pracuje na etacie w szkole a weekendami, robi korekty tekstów – kiedy masz zwolnienie z etatu w szkole, to nie możesz dorabiać czytając teksty. Wiadomo, że to prawo jest idiotyczne, bo nie wiem w jaki sposób korekta tekstów mogłaby zagrażać ciąży, a wręcz dawałoby korzyść, abyś zarobiła więcej na wyprawkę dla dziecka, czy na przysłowiowe „waciki”.
No, ale jeżeli ZUS dojdzie do tego, że pracowałaś podczas zwolnienia – dotyczy to nie tylko pracy zarobkowej, ale także pracy na wolontariacie, jeżeli jest to objęte umową – to może, a nawet na pewno to zrobi – cofnie zasiłek choroby za pracę na etacie w szkole.
Ciekawe jest też to, że kobiety za ten brak możliwości „dorabiania” na zwolnieniu lekarskim wcale nierzadko winią lekarzy! Lekarz jest jakby tą twarzą ZUS-u, w tym wypadku i nie raz mi się oberwało od pacjentki, której w dobrej intencji powiedziałam, że już nie może dalej… np. prowadzić tych zajęć z języka angielskiego raz na tydzień.
Problem ten czasami jest dość poważny nawet pod względem medycznym, bo zdarzają się też inne sytuacje. Miałam kilka pacjentek – dam tu przykład lekarek, ale pewnie można wymyślić też inne zawody, których ten problem często dotyczy. Zdarza się, że pacjentka ma według mnie wskazania do zwolnienia, ale tego zwolnienia ode mnie nie przyjmuje bo:
„Nicola, ja muszę dalej pracować w poradni prywatnie, nie starczy nam inaczej na ratę kredytu z samej mojej podstawowej pensji szpitalnej”.
Podobną sytuację miałam z pewną księgową, która była zatrudniona na etacie. Poza tym ze swojej działalności prowadziła wiele firm i to było jej główne źródło dochodu. Mimo moich próśb i namawiania, nie przyjęła zwolnienia, tylko w pracy na etacie wzięła urlop bezpłatny, a dalej pracowała z domu na rzecz swoich innych kontrahentów.
Daleko nie trzeba szukać. Szczerze to sama pamiętam, że mimo zmęczenia, pracowałam w ciąży z Rogerkiem do 36. tygodnia w szpitalu, ponieważ finansowo nie mogłam sobie pozwolić, aby nie chodzić do poradni i wykonywać popołudniami pacjentkom USG prywatnie.
Gdyby ciąża była zagrożona to pewnie bym się zdecydowała, jednak motorem aby „nie iść” na zwolnienie była możliwość dalszej pracy dodatkowej.
Bardzo fajne pod tym względem rozwiązany jest system w Niemczech. Jakiś czas temu prowadziłam ciążę kobiecie, która była zatrudniona w Niemczech, ale pracowała zdalnie z Polski. Co miesiąc wystawiałam jej nie tyle zwolnienie, co „zaświadczenie” ile godzin dziennie może pracować. I zamiast 8h dziennie pracowała 4h dziennie do samego porodu. Ona była zadowolona i pracodawca również.
System zwolnień taki jak jest w Polsce, czyli taki, że albo pracujemy na pełen etat, albo na pełen etat idziemy na zwolnienie, nie jest idealny. Rozmawiałam z wieloma pacjentkami i one bardzo chętnie chodziłyby do pracy dalej, ale na krócej, albo przychodziły później, bo rano mają okropne mdłości, ale już koło południa czują się „jak młody Bóg” i wcale nie chcą siedzieć na zwolnieniu.
Co więcej, powiem to… choć to kontrowersyjne – wiem. Gdyby zasiłek chorobowy dla kobiet w ciąży nie był 100% płatny to jestem pewna, że ilość zwolnień wystawianych byłaby wielokrotnie mniejsza. Bo prawda jest taka, że skoro system daje nam możliwość otrzymywania takiego samego wynagrodzenia bez świadczenia pracy, to znajdą się osoby, które mimo braku wskazań będą chciały z takiej możliwości skorzystać. Drugie dno tego problemu jest takie, że wielu pracodawców woli zatrudniać mężczyzn, bo obawia się właśnie tego, że kobiety w wieku rozrodczym cechują się częstszą absencją w pracy. A za pierwszy miesiąc zwolnienia płatnikiem zwolnienia jest pracodawca a nie ZUS.
Gdyby płatnikiem od pierwszego dnia był ZUS to pracodawcy nie mieliby takich obaw.
Na koniec chce poruszyć jedną ważną kwestię związaną ze zwolnieniami i zarazem pewnie jedno z waszych najczęstszych pytań.
Czy na zwolnieniu lekarskim można podróżować?
Zasadniczo nie. I znam kilka przypadków kobiet, które będąc na zwolnieniu poleciały na zagraniczne wakacje a w tym samym czasie zapukał do ich drzwi ZUS. Ciężko jest się w takiej sytuacji wybronić. I każdej z nich zasiłek chorobowy został zabrany. Co więcej niestety najczęściej to „życzliwe” osoby piszą do ZUS-u, aby wtedy zrobił kontrolę. Tak, przykra prawda, „koleżanka” zobaczyła twoje piękne zdjęcie z Hiszpanii na Facebooku, od razu skojarzyła fakty, że przecież ty od początku ciąży jesteś już na zwolnieniu i napisała donos…
Na zwolnieniu lekarskim podajemy faktyczny adres przebywania, jeżeli w czasie zwolnienia chcesz pojechać do rodziców lub nad morze – i nie chcesz mieć z tego powodu problemu, to musisz zrobić dwie rzeczy
- Dostać zaświadczenie od lekarza, że taka podróż jest bezpieczna dla ciebie i on nie widzi przeciwskazań do podróży.
- Podać adres, gdzie będziesz przebywać podczas wypisywania przez niego zwolnienia. Jeżeli ten adres w połowie zwolnienia się zmienia to musisz wysłać o tym zawiadomienie do jednostki ZUS.
Pamiętam, że kiedyś wypisywałam pacjentce zwolnienie z adresem: Międzymorze 2, 84-141 Jurata, czyli hotel nad morzem. Pacjentka miała zwolnienie, ze względu na rwę kulszową w ciąży – która uniemożliwiała jej pracę – ale podróż nad morze (i masaże w hotelu) pod względem lekarskim była tu wskazana.
Mam nadzieję, że ten tekst był pomocny. Mam nadzieję, że zrozumiecie, że my lekarze chcemy dla Was dobrze, ale jeżeli pacjentki nie zrozumieją jak to wygląda, tylko będzie dalej w Polsce podejście „zwolnienie lekarskie w ciąży mi się po prostu należy”, to niestety dalej będzie dużo kontrowersji i nieporozumień.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ten system jest społecznie krzywdzący dla tych osób, które bez dwóch zdań z zwolnień w ciąży powinny korzystać.
Zwolnienia lekarskie w ciąży – zwolnienia lekarskie ogólnie są w Polsce nadużywane. Nie mam zielonego pojęcia jak ten system zmienić. Ale wyraziłam to co czuje.
Ps. Mój mąż to przeczytał i powiedział, że to temat rzeka i mimo, że napisałam 5 stron A4, niestety wiele problemów z tym związanych nadal nie poruszyłam.
Przyznam szczerze że całkiem sporo się dowiedziałam z tego artykułu. Np to że jeśli pracodawca nie jest w stanie stworzyć dla mnie lżejszego stanowiska pracy w okresie ciąży to powinien płacić mi normalne wynagrodzenie. Ciekawe. Ogólnie zgodzę się ze stwierdzeniem że ciąża to nie choroba ale co jeśli pracuje się dość ciężko fizycznie, na 3 zmianach w wysokich temperaturach i często trzeba też dźwigać? Czy wtedy takie obawy o zdrowie dziecka i utrzymanie ciąży także są nieuzasadnione? Z mężem przez wiele lat staramy się o dziecko i właśnie tak moja praca wygląda. Często muszę kucać i dźwigać do tego wysokie temperatury i 3 zmiany. Obecnie czekam na wyniki beta HCG czy nam się udało tym razem i przyznam szczerze że po tych wszystkich terapiach, drogich badaniach i zabiegach nie chce ryzykować że mogę dziecko stracić. Wiem też że w zakładzie pracodawca nie jest w stanie stworzyć dla mnie specjalnie stanowiska. Specyfika pracy na to nie pozwala.
Pozdrawiam
Pracowałam w sklepie Action – dwie zmiany, dźwiganie towarów, rozkładanie, hałas w sklepie szczególnie w soboty – i jedna pracownika zaszła w ciążę. Od razu po dostarczeniu przez nią zaświadczenia, że jest w ciąży, została zwolniona z obowiązków świadczenia pracy i została wysłana do domu. Nie kazali jej iść na L4, firma za bardzo boi się, że coś się stanie i będzie miała sprawę w sądzie. Jak jest w innym miejscach nie wiem, ale wiem, że jeśli pracodawca „kazałby” mi iść po zwolnienie lekarskie bo on „nie zwolni mnie z obowiązków świadczenia pracy i nie będzie mi płacił za nic” – to poszłabym do prawnika. Dziś L4 w ciąży w ciągu pierwszy 3 miesięcy równa się 100% pewnością, że zus wezwie na kontrolę :/ Dziewczyny, walczcie o swoje prawa!
Dziękuję za ciekawy artykuł. Ja mam taka sytuację, że muszę być na l4 bo mój pracodawca poprostu niemoże zapewnić mi innego stanowiaska pracy. Jestem pielegniarką na cieżkim oddziale onkologicznym przy pacjentach bez odporności, gdzie można podłapać covida od pacjentów oraz gdzie podaje sie całe mnóstwo cytostatyków i dla dobra dziecka wole być w domu. Zwłaszcza że zdażyło mi się raz poronić i potem przy kożdej ciąży już wolałam iść na zwolnienie. Smutne że tak to wygląda.
Ja po raz pierwszy przebywam na zwolnieniu lekarskim dlatego że przez pierwsze 2 ciążę nie pracowałam. W obecnej ciąży bardzo szybko się mecze a przy zmianach 12 godzinnych nie dawałam rady. Co chwilę jestem przeziębiona lub chora a to dopiero początek. Zresztą do mojej pracy przychodzą głównie osoby chore. Mam obawy po ostatniej ciąży ponieważ poprzednie dziecko urodziło się w 29 tygodniu życia.
Moim zdaniem , jeżeli dobrze się czujemy to powinnyśmy pracować.
Pracuję fizycznie i będę pracować jak najdłużej bo ciąża to nie choroba, to szczęście i radość.
Tylko jak znaleźć czas na etat pracy, rozwój osobisty, gotowanie i innie normalne zajęcia kiedy pół dnia chce ci się spać ?
A ja pracuje w korporacji, niby nie dźwigam i nie pracuje fizycznie, ale jest bardzo duży stres, tempo takie że dużo osób idzie ba L4 od psychiatry bo nie daje rady psychicznie, a atmosfera ostatnio jest naprawde średnia. Ja jestem po 4 stymulacjach 6 transferach in vitro i dopiero na zwolnieniu udało mi się uzyskach pozytywny wynik bety, więc na zwolnieniu zostanę, bo obawiam się że stres mnie pokona. Mimo że przez całe życie i przez wszystkie dotychczasowe proby in vitro też uważałam że ciaza to nie choroba i to jest moje pierwsze zwolnienie przez 6 lat pracy w tej firmie. Nie wiem czy jest możliwość udowodnienia że środowisko pracy jest zbyt toksyczne żeby w nim przebywać, a nie sądzę żeby pracodawca był w stanie zmienić dla mnie stanowisko tak, żeby ludzie się nie ciśnieniowali aż tak bo to raczej zmiana kulturowa w firmie. Mam wyrzuty sumienia, ale nie mam też więcej pieniędzy na kolejne in vitro więc bardzo mi zależy żeby donosic te ciaze i nie ryzykować poronieniem.
Ciąża to oczywiście nie choroba, ale przez cały okres jej trwania, nawet w przypadku prawidłowego przebiegu, daje chorobowe objawy. Najpierw 3 miesiące ciągłych mdłości, później dokuczliwe zmęczenie, następnie bóle pleców i kręgosłupa, trudności w poruszaniu, a pod koniec wszystko na raz. Osobiście miałam jeszcze obrzęk śluzówki i ciągle problem z oddychaniem. Nie rozumiem czemu jest tak silny nacisk żeby mimo wszystko pracować, skoro ewidentnie ciąża utrudnia normalne funkcjonowanie. Dodatkowo przy naszej demografii kobieta w ciąży jest średnio 1-2 w życiu, a pozostałe kilkadziesiąt lat biega do pracy. Osobiście uważam, że nawet przy najmniejszych problemach powinno się iść na L4, lepiej dmuchać na zimne i dać kilka zwolnień więcej niż o jedno za mało.
Ja, tzw. przedszkolanka…jestem w ciąży i nie zamierzam dalej pracować w przedszkolu. 15 lat na ,,służbie”, 6 lat starań o dziecko…a teraz ja mam sobie odmówić bycia w końcu dla siebie i dla swojego zdrowia? Zachrzaniałam na wysokich obrotach, wiecznie w stresie…a dzieci do przedszkola przychodzą CHORE- nie oszukujmy się- bo tak jest, a ja mam teraz poświęcać się..w imię czego i kogo?! Ja rozumiem lekarzy i Zusy…a kto odpowie za utratę dziecka w pracy. Lekarz? Ile było takich przypadków w naszym zawodzie, bo ,,ciąża to nie choroba”. Zapraszam do mnie do przedszkola, do mojej 25 osobowej grupy, zobaczyć jak to jest…obecnie mamy rumień zakaźny, owsiki i półpasiec. To nie biblioteka czy praca w biurze tylko praca z dziećmi i ogromna odpowiedzialność, o której też mało się mówi.
Bardzo dobrze rozumiem lekarzy i ZUSy, pracy nie zostawiłam od razu będąc w ciąży, bo chciałam zostawić za sobą porządek, po prostu, prędzej, czy później i tak ktoś musiałby być za mnie na zastępstwo, bo jest to takie stanowisko, że nikt za mnie tego nie ogarnie w ciągu 5 minut. Gdyby nie fakt, że kobieta, z którą pracuje w biurze nie była męcząca i nie wykańczała mnie psychicznie swoim głupim gadaniem i mądrościami, zapewne pracowałabym do końca ciąży. Mimo, ze jest to praca siedząca, nie fizyczna, to niestety, ale szczerze mówiąc miałam dość normalnie chodząc tam do pracy, a co dopiero teraz jak hormony działają jeszcze bardziej i ta kobieta po prostu mnie denerwowała i doprowadzała do szewskiej pasji w ciągu 8 godzin codziennie. W tej sytuacji nie mam kompletnie sobie nic do zarzucenia i ciesze się, że mogę od niej odpocząć, zwłaszcza psychicznie, mimo, ze fizycznie mi nic nie jest. Większość sobie myśli, że praca biurowa to można pracować bezstresowo, bo się siedzi za biurkiem i pije tylko kawkę. Niestety, tak to nie działa, wszystko zależy od atmosfery i ludzi z którymi się współpracuje, a ktoś, kto po prostu Cię męczy, uważam, że nie warto siedzieć na siłę, bo nikt Ci za to nie podziękuje. Ja nigdy w życiu jeszcze w swojej karierze zawodowej na zwolnieniu lekarskim nie byłam, mimo, że człowiek nie raz się źle czuł, więc tym bardziej nie sądzę, żebym miała mieć sobie coś do zarzucenia. Mam czas dla siebie i mogę się cieszyć stanem błogosławionym. I uważam, ze jeśli jest możliwość, to w tej sytuacji po prostu iść na zwolnienie lekarskie, odpoczywać i mieć więcej czasu dla siebie i dla swojego hobby, np. czytanie książek, bo nie mówię tu oczywiście o jakiejś pracy zarobkowej.