Ciąża u człowieka trwa 40 tygodni. Czy to na pewno jest prawda? Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Jest to teoretycznie prawda, którą lekarze uznają dla ułatwienia, nie tylko dla siebie, ale również dla kobiet. Co więcej, lekarze liczą ciąże nie od „poczęcia” tylko od ostatniej miesiączki – czyli o dwa tygodnie dłużej niż wynikałoby z logiki. Bo logicznie rzecz biorąc ciąża powinna wtedy trwać 38. tygodni. Problem jest jednak taki, że tak naprawdę nie wiemy, kiedy dochodzi do poczęcia, a termin ostatniej miesiączki jest czymś o czym „wiemy”.
Więc na podstawie terminu ostatniej miesiączki – obliczamy termin porodu – jest on 40 tygodni później. Statystycznie rzecz biorąc, 5% dzieci rodzi się dokładnie w terminie porodu. A co z całą resztą – co z 95%? Około 10% urodzi się przedwcześnie – czyli przed 37. tygodniem (statystyki są różne od 5 do 18% zależnie od kraju i rozwoju opieki nad kobietą ciężarną).
Zostaje nam około 85% ciąż… zatem kiedy one się rozwiązują?
Ciąża donoszona, czyli jaka?
Odpowiedź brzmi – pomiędzy 37. a 42. tygodniem – i to jest uważane za przedział czasu ciąży „donoszonej” u człowieka.
To jest dość ważne – bo o tyle, o ile ciąża po 40. tygodniu uważana jest za „ciążę po terminie” to dopiero ciąża po 42. tygodniu uważana jest za „ciążę przenoszoną”.
Według wszelkich wytycznych nie powinniśmy, jako lekarze pozwolić, aby ciąża trwała dłużej niż 42 tygodnie – dlaczego? Po 42. tygodniu łożysko staje się niewydolne, zaczyna dostarczać zbyt mało substancji odżywczych i tlenu dla płodu, poza tym ciąża przenoszona wiąże się z ryzykiem makrosomii (czyli dużej masy urodzeniowej) co z kolei może się wiązać z brakiem postępu porodu lub urazami okołoporodowymi.
Nastraszyłam? Zupełnie się tym nie przejmujcie – ciąże po 42. tygodniu się zasadniczo nie zdarzają. Taką ciążę widziałam jeden jedyny raz w życiu u imigrantki z Afryki w Londynie, która unikała opieki medycznej, bo obawiała się (zupełnie niezasadnie) deportacji.
W Polsce są wytyczne, aby z porodem czekać maksymalnie 10 dni po terminie. Podobne wytyczne są w UK, natomiast np. we Francji, jako ciekawostkę Wam powiem są wytyczne, aby ciąże rozwiązywać maksymalnie w skończonym 40. tygodniu. Co kraj to obyczaj, ale jakby nie było – ciąże przenoszone zdarzają się w dzisiejszych czasach u kobiet pod opieką medyczną ekstremalnie rzadko.
Nie podlega absolutnie dyskusji, że poród który rozpocznie się naturalnie jest porodem „lepszym” niż poród indukowany lekami. Jest lepszy, bo:
- rzadziej kończy się cięciem cesarskim,
- zazwyczaj jest mniej bolesny,
- zazwyczaj trwa krócej.
Nie zrozumcie mnie źle – indukcja porodu oksytocyną – nie jest czymś złym, jest czymś dobrym, bo ratuje rocznie tysiące, a może nawet setki tysięcy dzieci, ale po prostu lepiej jest, jeżeli poród rozpocznie się sam.
Co zrobić, aby przyśpieszyć rozpoczęcie porodu?
Nie ma idealnej receptury, co zrobić, aby poród rozpoczął się sam. U każdej kobiety może co innego zadziałać, a u wielu kobiet żadna z tych metod nie pomoże. Jednak próbować warto, właśnie po to, aby uniknąć indukcji, uniknąć cesarskiego cięcia.
Wszelkie te starania, aby „przyspieszyć” wystąpienie porodu powinniśmy stosować, dopiero kiedy ciąża jest donoszona, czyli dzieciątko jest już gotowe na przyjście na świat. Najrozsądniej jest je stosować dopiero po skończonym 39. tygodniu, a po skończonym 40. tygodniu już gorąco zachęcam was do ich stosowania.
Zatem poniżej kilkanaście mniej lub bardziej znanych „metod” na wywołanie porodu.
- Seks – to chyba najbardziej znana metoda. Stosunek płciowy po pierwsze stymuluje szyjkę macicy, po drugie prostaglandyny zawarte w nasieniu są naturalnymi substancjami, które zwiększają skurcze macicy. Wszystko wydaje się logiczne. Niestety wnioski z badań są wciąż bardzo podzielone – czy stosunek płciowy rzeczywiście może wywołać poród? Raczej uważa się, że nie. Ale… i tak, stosunki płciowe zaleca się kobietom w terminie porodu – bo są zupełnie bezpieczne, zwiększają wieź między partnerami i najogólniej „nie zaszkodzą, a nuż pomogą”.
- Wysiłek fizyczny – spacery, chodzenie po schodach, sprzątanie, ćwiczenie na piłce. Jest to chyba najlepiej udowodniona metoda „wywołania” porodu. Ruch powoduje, że nasze serce lepiej funkcjonuje, macica jest lepiej ukrwiona i przez to motywowana do skurczy. Co więcej ruch powoduje ucisk części przodującej dzieciątka na szyjkę macicy, co może przyczynić się do rozwierania się szyjki macicy. Miedzy innymi dlatego ruch jest również zalecany w trakcie porodu.
- Słodycze – „macica lubi słodkie” te trzy słowa mojej Pani ordynator patologii ciąży na zawsze zapadły mi w pamięć. Macica, aby się kurczyć musi wykonać ogromny wysiłek. W tym wysiłku komórkom mięśnia macicy pomagają łatwo przyswajalne substancje odżywcze, czyli cukry proste. Zatem w terminie porodu możecie sobie bez wyrzutów sumienia pozwolić na te „słodkie grzeszki” jakimi są ciastka, torty, cukierki czy czekolada.
- Stymulacja sutków – najlepiej tę metodę połączyć z podpunktem nr 1 – bo chodzenie po domu i szczypanie się samemu za sutki może wyglądać co najmniej dziwnie… ale jeżeli Wam to nie przeszkadza to możecie próbować. Stymulacja sutków powoduje wyrzut oksytocyny – hormonu, który odpowiada za wyrzut mleka z piersi, ale również… za poród i później w połogu obkurczanie się macicy. Jedynym problemem ze stymulacją sutków jest to, że aby oksytocyna, która się produkuje „zadziałała” na macicę musi ona wykazywać tak zwaną gotowość receptorów oksytocyny – jeżeli macica nie jest na oksytocynę gotowa, to niestety ani stymulacja sutków ani nawet zewnętrznie podana oksytocyna na macicę nie zadziała.
- Jedzenie, które zwiększa perystaltykę jelit – np. ostre pokarmy, barszcz. Gdy zwiększa się ruch jelit, obkurcza się też macica, co może ją nakłonić do regularnych skurczów. Na tym działaniu bazuje też bardzo znany „koktajl położnych”, czyli sok pomarańczowy z olejem rycynowym, który działa silnie przeczyszczająco. Zdania co do bezpieczeństwa stosowania oleju rycynowego do wywołania porodu są bardzo podzielone. Doświadczone położne uważają to za najlepszą metodę a wiele lekarzy uważa to za zbyt „drastyczną” metodę – te zdania pogodzić trudno. Ale jedno co jest najważniejsze: na pewno nie bierzcie leków przeczyszczających takich jak olej rycynowy w celu przyspieszenia porodu – na „własną rękę” – ale tylko i wyłącznie po skonsultowaniu się z lekarzem lub położną.
- Substancje, które „zmiękczają” szyjkę macicy – olej z wiesiołka, napar z liści malin, ananas. U nas w Polsce najbardziej popularną metodą, aby przyspieszyć poród jaka pokutuje przez pokolenia jest właśnie herbata z liści malin – pita w okolicach terminu porodu jest zupełnie bezpieczna, to czy rzeczywiście zadziała to już inne pytanie. Natomiast w krajach bardziej egzotycznych taką „maliną” jest ananas. Jak przejrzymy amerykańskie strony na temat „przyspieszenia porodu” to trudno znaleźć taką gdzie nie ma mowy o ananasie. Ananas dodatkowo ma też działanie przeczyszczające oraz jest słodki, więc łączy w sobie także to, że może wpływać na kurczenie się macicy podczas ruchów perystaltycznych jelit.
Na koniec opowiem Wam coś z mojego życia – pod koniec ciąży około dziesięciu dni przed terminem, miałam już dość. Fizycznie czułam się dobrze, nic mi nie dolegało, ale miałam już dość ciąży tak po prostu – poza tym nie mogłam się doczekać kiedy Rogerek się urodzi. Myślę, że każda ciężarna pod koniec ciąży mnie zrozumie. 😉
No i wyczytałam wtedy o tym ananasie – jadłam pół ananasa dziennie, „wychodził mi już uszami”. Do tego piłam sok z ananasa i głęboko liczyłam na jego magiczne działanie – w końcu amerykańskie strony nie mogą się mylić. Pewnego dnia skończył mi się w domu ananas – zadzwoniłam do mojego męża, aby po drodze z pracy go kupił – zapomniał. Zgadnijcie co się działo, jak wrócił? Ściany latały taka byłam na niego zła. „Proszę Cię o jedną jedyną rzecz, a Ty nie możesz o niej pamiętać?!”
Biedak pobiegł do sklepu po tego ananasa szybciej niż wszedł do domu. Przyszedł z zupełnie niedojrzałym ananasem. Popłakałam się – „I co ja teraz zrobię?” Zaczął się ze mnie śmiać – tego wieczoru poszliśmy na pizzę – zjadłam taką mega ostrą pizzę z ostrą kiełbasą pepperoni i jeszcze dodatkiem chili. Tej nocy zaczęłam rodzić. Kolejnego ranka w 39. tygodniu plus 1 dniu – o godzinie 10:35 przywitaliśmy na świecie naszego synka.
Nie wiem czy poród rozpoczął się przez ananasa, przez pizzę czy przez jeszcze inny czynnik. Nikt tego nie wie. I w tym jest właśnie cały problem oceny, które z tych metod są skuteczne, a które nie – bo nigdy nie wiadomo, czy kobieta jakby nie jadła tego ananasa, jakby nie współżyła przez ostatni tydzień, jakby nie chodziła na spacery – i tak by nie urodziła. Ale jeżeli jesteście w terminie – próbować warto. Bo wszystkie metody, które Wam dziś napisałam są bezpieczne.
Hej, jesli mowimy o 37 tyg to jest to skonczony 37 czy w trakcie?:D Np 36+3
W tym przypadku musi być skończony 37 🙂