Wyprawka dla dziecka według Alicji – dopracowana dzięki doświadczeniu

Kolejny artykuł z cyklu „Wyprawka dla dziecka”. O tym, bez czego nie wyobrażała sobie funkcjonowania, co warto ale nie trzeba mieć i co zdecydowanie można sobie odpuścić pisze dla Was Alicja Jaczewska, lekarz pediatra.

Skompletowanie wyprawki dla Maluszka, jak sądzę, nie jedną mamę przyprawiło o ból głowy. Zwłaszcza, jeśli to pierwsze dziecko. U mnie nie było inaczej. Z perspektywy czasu myślę, że poświęciłam na to zdecydowanie za dużo czasu. Dlaczego? Bo nad wyborem niektórych rzeczy potrafiłam zastanawiać się dniami albo i tygodniami, a i tak wszystko wyszło „w praniu”.
W Internecie można znaleźć wiele list wyprawkowych, niektóre szkoły rodzenia dają swoje. Ja postaram się Wam wymienić mój must have, napisać co u nas się sprawdziło a co zupełnie nie.
Zacznę może od złotej rady, której udzielili nam znajomi rodzice 2 chłopców, nota bene od nich dostaliśmy prawie połowę rzeczy. „Bierzcie wszystko co Wam dają, najwyżej nie użyjecie, ale zaoszczędzicie kasę”. I to jest prawda.
Rzeczy dla dzieci to ogromny wydatek zwłaszcza, że producenci są świadomi tego, że rodzice prędzej odmówią czegoś sobie niż dziecku. Dlatego, jeśli macie to szczęście i posiadacie znajomych bądź rodzinę, która może Wam coś oddać – nie zastanawiajcie się!

Rzeczy o dużych gabarytach

Wózek

Można by się długo spierać czy lepsze 2 w 1 czy oddzielnie spacerówka, oddzielnie gondola, a może mała spacerówka z opcją gondoli? To kwestia gustu, ale też często tego, które to dziecko. Natomiast moja rada – przy wyborze wózka zastanówcie się gdzie mieszkacie (miasto? las? Żeby dobrze dobrać koła; dom? blok? A jeśli tak, to czy jest winda albo wózkownia? Pod kątem ewentualnego wnoszenia) oraz jakie macie auto.
Mój wózek zdecydowanie nie był kompatybilny z moim samochodem i gondola jeździła ze mną z przodu jako pasażer. I to wieczne odczepianie kół… mimo że szybkie, to jednak uciążliwe. Problem się skończył jak zmieniłam auto. Niemniej – choć bywają dzieci „niewózkowe” uważam, że wózek kupić warto.

Fotelik samochodowy

Większość z nas jest mobilna i podróżuje samochodem, więc fotelik będzie potrzebny. Myślę, że o wyborze fotelika można by eseje pisać i z pewnością są osoby, które znają się na tym lepiej ode mnie, więc napiszę tylko to, na co ja zwracałam uwagę. Testy bezpieczeństwa – to jasne. A po drugie – uparłam się na fotelik, który będzie się rozkładał na płasko. Dlaczego? Po pierwsze pozycja w foteliku nie jest najzdrowsza dla kręgosłupa, po drugie udowodniono, że nie tylko wcześniaki, ale i dzieci donoszone, gdy przebywają w foteliku ponad 1,5 godz mają spadki saturacji, czyli… podduszają się.
Pozostało wybrać konkretny model. Na szczęście po 2 tygodniach czytania, oglądania i jeżdżenia po sklepach dostaliśmy od znajomych właśnie taki fotelik. I problem był z głowy. Uwaga – taki fotelik może być rozłożony wyłącznie poza samochodem (np. gdy wczepiacie go do stelaża wózka).

EDIT: Kiedy zmieniłam auto zauważyłam, że Rafałowi zaczęła opadać noga w czasie jazdy. Myślałam, że po prostu wyrósł z niego. Gdy podjechaliśmy do sklepu kupić nowy, okazało się, że nasz fotelik absolutnie nie pasował do mojego nowego samochodu – miał nieodpowiedni kąt (pomimo obecności na liście kompatybilności producenta).

Od tamtej pory nauczyłam się wiele o fotelikach i wiem, że fotelik należy zawsze dobierać do samochodu i do dziecka! (w przypadku zakupu dla noworodka ten drugi punkt jest oczywiście niemożliwy). Dlatego na zakupy warto wybrać się do profesjonalnego sklepu, gdzie taki fotelik zostanie dokładnie przymierzony.

Łóżeczko

Dla mnie oczywistym było, że będziemy mieć łóżeczko. Wybraliśmy takie 70/140 z opcją tapczanika, żeby starczyło na lata. Natomiast baaardzo długo szukałam łóżeczka, które będzie wysokie.
Dlaczego? Zgodnie z przepisami najwyższy poziom łóżeczka nie może być mniej niż 30 cm od jego krawędzi. Co przy standardowych łóżeczkach 80 cm daje wysokość 50 cm nad ziemią. Nawet z materacykiem jest to bardzo nisko… dla kręgosłupa. Odkładając i podnosząc niemowlę, a szczególnie noworodka musimy się do niego niemalże przytulić. I takie schylanie się, zwłaszcza 20 razy dziennie może być uciążliwe, więc jeśli jesteście wysocy lub macie problem z plecami – pomyślcie o tym.

Dostawka

To jest mój top of the top. Nie wyobrażam sobie połogu i pierwszych miesięcy bez tego wynalazku. Rafał spał z nami, a jednak osobno, w nocy gdy budził się na karmienie nie musiałam wstawać, a jak nauczyłam się karmić na leżąco to już w ogóle tylko wyciągałam pierś, przyciągałam go do siebie, po wszystkim „spychałam” z powrotem i spałam dalej. Czasem nawet nie pamiętałam czy się budził. My zdecydowaliśmy się na oryginalny drewniany baby bay, ale kupiliśmy go dość okazyjnie na allegro.

Materacyk

To jedna z tych rzeczy, na których wybór poświęciłam zdecydowanie za dużo czasu. Wiedziałam, że musi być twardy dla maluszka, że w gryce lęgną się robaki, że pianka jest elastyczna itp., itd. Na końcu zdecydowałam się na kokosowo lateksowy (zarówno do łóżeczka jak i do dostawki – ten drugi musiałam ściągać aż z Niemiec!) i jestem zadowolona. Ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że byłabym równie zadowolona z każdego innego.

Prześcieradło

A nawet kilka. Ja miałam po 3 sztuki zarówno do łóżeczka jak i dostawki. Lepsze zdecydowanie na gumkę. Mi tyle wystarczyło, ale nie ukrywam, że w newralgicznym punkcie jeszcze na prześcieradle rozkładałam tetrę. Do łóżeczka kupiłam jeszcze nieprzemakalny pokrowiec na materac, ale uważam, że nie jest niezbędny. Lepiej pod prześcieradło włożyć podkład jednorazowy.

Komoda

Nie każdy ma na nią miejsce, nie każdy potrzebuje. U nas bardzo się sprawdza. Mam w niej nie tylko ubranka (swoją drogą polecam patent z organizerami z Ikei lub pudełkami od butów i pionowym układaniem ubranek!) ale i wszystkie przedmioty potrzebne do pielęgnacji i ogarnięcia dziecka. Dodatkowo jest na niej przewijak a wcześniej mieściła się i wanienka.

Przewijak

Dużo osób mówiło, że się nie przydaje, ale dla mnie to must have. Czy można dziecko przewinąć na kanapie albo podłodze? Można, ale pamiętam jak raz próbowałam u teściów, gdy Rafał był noworodkiem (brak wprawy wydłużał znacznie czas przedsięwzięcia) – jak się do tego zgięłam to wyprostować nie mogłam. A o plecy trzeba dbać. Nie bez znaczenia na pewno pozostaje też fakt, że po ponad 10 miesiącach nadal z niego korzystam, bo to jedyne miejsce gdzie moje dziecko daje się spokojnie przewinąć – z podłogi czy kanapy najzwyczajniej ucieka.

Przybornik z IKEA

To też hit – 3 pojemniczki i kosz założone na przewijak. Trzymam w nich (od największego do najmniejszego) pieluchy, waciki, kremy do pupy, a do kosza kupiłam worki pochłaniające zapach z Rossmanna i jest super. Wszystko w zasięgu ręki.

Fotel do karmienia

„Po co Ci fotel, przecież karmić można wszędzie, a i tak pewnie skończysz karmiąc na leżąco…” Ile razy ja to słyszałam. Ale się uparłam i… bardzo dobrze! Na serio z niego korzystam. I jako przyszły doradca laktacyjny (mam nadzieję!) wiem, jak bardzo ważna jest prawidłowa pozycja przy karmieniu. Zwłaszcza na samym początku tej drogi.
Czasem, jak pokazujemy mamom prawidłową pozycję obkładając je w łóżku 10 poduszkami, one się buntują twierdząc, że w domu się tak nie da. Oczywiście, można wykorzystać tatę, ale co jak tata w pracy? Mi wystarczył rogal (ten sam, z którym spałam w ciąży), który na stałe leżał na fotelu, ja tylko siadałam i zawijałam z przodu jego dwa końce. A dodam, że niestety z powodu braku miejsca i funduszy nie zdecydowałam się na specjalny fotel do karmienia czy nawet uszaka, tylko najzwyklejszy poang z Ikei. Ważne, żeby taki fotel miał podparcie pod łokcie i najlepiej pod głowę.

Pielęgnacja

Wanienka

Ja wanienki miałam 3. Dostaliśmy jedną taką najbardziej tradycyjną, ze stojakiem, ale zajmowała całą naszą łazienkę i nie pozostawiała już miejsca dla nas. Taką z Ikei, która była ok, ale nie miałam gdzie jej postawić w łazience (mamy zabudowaną pralkę, a blat jest nieduży z umywalką na środku), więc wymarzyłam sobie wanienkę shnuggle. Miałam niesamowite szczęście, bo z racji jej ceny szukałam najpierw opinii na lekarskim forum i jedna z mam powiedziała, że może mi ją pożyczyć.
U nas się sprawdziła w 100%. Była bardzo wygodna w obsłudze, zajmowała mało miejsca, szybko okazało się, że można ją postawić na komodzie w pokoju (a że wymaga mało wody nie było problemu z jej przenoszeniem z łazienki). Rafał był w niej kąpany do około 6-7 miesiąca i prosto z niej „przesiadł” się do naszej dużej wanny.

EDIT: Dla Jerzyka kupiłam dokładnie tę samą wanienkę. Niedługo kończy rok i nadal z niej korzysta. Co więcej – prawie 4-letni Rafał noszący rozmiar 116 wciąż się upiera, że będzie się kąpał w wanience brata. I się kąpie 🙂

Termoemtr do kąpieli

Kupiłam i niestety używałam kilka razy (pisałam o tym w artykule o noworodku w domu). Generalnie zbędny gadżet – lepiej sprawdzać temperaturę przedramieniem.

Ręcznik

Najlepiej taki z kapturkiem, my mamy 3 sztuki i jest to optymalna ilość, ale myślę, że 2 też dadzą radę.

Pieluchy

Na początek nie ma co kupować więcej niż jednej paczki najmniejszego rozmiaru, nam Rafał z 1 wyrósł bardzo szybko, drugie opakowanie do tej pory mam w szafie 🙂

Chusteczki nawilżane

1 paczka wystarczy. Zabierzecie ją do szpitala, w domu nie polecam ich używania. Będą się przydawać na wyjścia. Dlaczego nie? O tym pisałam w artykule, jak prawidłowo zmianiać pieluszki.

Waciki

Takie duże prostokątne. Razem z miseczką z wodą świetnie się sprawdzą zarówno do przemywania pupy przy zmianie pieluchy jak i buźki.

Podkłady jednorazowe

Na początek 1-2 paczki. Ja używałam ich często i do różnych rzeczy: na przewijak (bo ile można prać prześcieradełka), pod prześcieradło łóżeczka, dla siebie w połogu, pod prześcieradło naszego łóżka w miejsce gdzie się karmiliśmy, do przewijania „na mieście”.

Płyn do kąpieli

Nie jest wcale konieczny. A do momentu odpadnięcia kikuta pępowiny nawet niewskazany. Dzieciom ze zdrową skórą i urodzonym o czasie nie zaleca się rutynowo emolientów. Polecam Wam poczytać o kosmetykach dla dzieci na blogu srokao.pl.

Maść do pupy

Najlepiej jakaś tłusta. Mój faworyt to zielony Linomag. Natomiast kremu z cynkiem, którego 2 małe pudełeczka dostaliśmy na szkole rodzenia – nie zużyliśmy do tej pory. Na szczęście Rafał nie miał zbyt często odparzeń.

Nożyczki do paznokci

Takie z zaokrąglonym czubkiem. Ja kupiłam pierwsze lepsze, ale jak się okazało, moja siostra na ich widok powiedziała: „O! Masz te złote – one są najlepsze. My ich używaliśmy ładnych parę lat”.

Szczotka do włosów

Wbrew pozorom nie służy tyle do czesania, co do głaskania i masowania główki. Ponoć czesane niemowlaki są inteligentniejsze. Ale przyznam się Wam szczerze – ja używałam baaaardzo rzadko. Mam nadzieję, że Rafał nie stracił przez to szansy na Nobla.

Krem UV/na wiatr i mróz

Przyda się na spacery. W zależności od pory roku dobieramy odpowiedni preparat. Ten z filtrem niech będzie mineralny, nie chemiczny, a ten na mróz najlepiej pozbawiony wody. U nas najlepiej sprawdził się sztyft.

Tekstylia

Ubranka

Uważam, że nie da się jednoznacznie określić czego i ile potrzebujecie. Ale najczęściej powtarzane 5-6 sztuk to dla mnie by było zdecydowanie za mało! My odziedziczyliśmy tonę ubrań, w ciąży jeszcze trochę kupiłam. W sumie najmniej miałam tych na rozmiar 56.
Wszyscy mówili, że to dobrze, bo z niego dziecko szybko wyrasta. Ale ja musiałam dokupić. Kompletując ubranka przemyślcie o porze roku, jaka będzie panować gdy maluch się urodzi. Rafałek w sumie miał chyba z 15 bodziaków z długim rękawem, 5-6 z krótkim (używałam ich głównie na noc pod pajac), kilka par półśpiochów i śpiochów. W tym najmniejszym rozmiarze nie sprawdziła mi się opcja spodnie + skarpetki. Ta wersja była ok. dopiero od rozmiaru 62, a od 68 już praktycznie w ogóle nie używałam śpiochów ani półśpiochów.



Pieluszki

Jeśli chodzi o tetrowe, to ile byście ich nie mieli, w pierwszych tygodniach i tak będzie za mało. W końcu one są do wszystkiego – do ulewania, do przykrywania, do wycierania, jako podkład na łóżko/stół do badania, jako przytulanka… Ja najbardziej lubiłam bambusowe – niestety ich ceny potrafią zwalać z nóg, ale na szczęście można kupić fajne pieluszki polskiej marki Texpol, których mam chyba z 10. Flanelowe miałam dosłownie 2 i korzystałam z nich zdecydowanie rzadziej.

Kocyk

Warto mieć 2 – cieplejszy na spacery i lżejszy, dziany do okrycia w ciągu dnia czy w cieplejsze dni na dworze. W zależności od pory roku możecie kupić od razu lub zakup zostawić na później.

Otulacz

Moje dziecko nigdy nie miało rożka. Wiedziałam, że chce go spowijać i nawet do szpitala zamiast rożka wzięłam otulacz. Miałam 2 – woombie i typu swaddle me i w pierwszych tygodniach używałam ich często. U nas się sprawdziły, ale wiem, że są dzieci, które spowijania nie lubią.

Śpiworek

Zgodnie z zaleceniami, aby zapobiegać SIDS (śmierci łóżeczkowej) dziecko powinno spać w śpiworku, nie pod kołderką czy kocykiem. My dostaliśmy jeden większy. Rafałek najpierw spał w otulaczu, potem były upały, a gdy przyszła jesień śpiworek był dobry, on na tyle duży, a my na tyle wprawni, że nie wymagał częstego prania (jeśli wiecie o co mi chodzi). Dla maluszków myślę, że może przydać się więcej.
Śpiworek na dwór – my na początku nie mieliśmy, kupiłam dopiero do spacerówki, ale też Rafał urodził się na początku wiosny. Moim zdaniem dla niechodzących maluszków lepsze rozwiązanie niż kombinezon.



Karmienie

Butelka

Myślę, że prędzej czy później przyda się każdemu. Nawet jeśli maluch jest karmiony piersią, mama czasem musi z domu wyjść. Natomiast nie wiem, czy trzeba koniecznie kupować ją już przed porodem.

Laktator

Moim zdaniem warto kupić. Albo przynajmniej wiedzieć jaki i gdzie szybko dostaniecie. A jeśli planujecie w trakcie karmienia wychodzić z domu (powrót do pracy, zajęcia na studiach) to na pewno! Przydaje się do rozkręcania laktacji, gdy trzeba, albo w nawale – już kilka dni po porodzie, żeby sobie ulżyć. O tym, jaki laktator wybrać pisałam w artykule o odciąganiu i przechowywaniu pokarmu.

Pojemniki/woreczki na pokarm

Warto zakupić przynajmniej kilka razem z laktatorem. Czy to na przyszłość, czy w nawale – warto mieć możliwość przechowania mleka. Ja wyszłam ze szpitala w piątek wieczorem, w weekend przyszedł nawał i żal było wylewać to, co musiałam odciągać, więc w panice i stresie na szybko wygotowywałam słoiczki.

Sterylizator

Dostaliśmy parowy. Użyłam 1 raz. Pierwszy i ostatni. Ale muszę przyznać, że gdy Rafał był w wieku, w którym należy często sterylizować butelki, bardzo rzadko ich używał. Łatwiej mi zatem było je po prostu wyparzyć.

Podgrzewacz do butelek

Dla wielu osób zbędny gadżet, my mimo karmienia piersią korzystamy. Tzn. korzysta mój mąż albo babcie jak mnie nie ma. Ale nie wiem czy byśmy mieli, gdybyśmy nie dostali.

Suszarka do butelek

Dla mnie bardzo dobre rozwiązanie. Susze nn niej butelki i smoczki, części laktatora. Nie muszę dla nich szukać miejsca między naszymi naczyniami. Swoją kupiłam gdzieś na allegro.

Płyn do mycia naczyń niemowlęcych

Przyda się jeśli będziecie korzystać z butelek. Zdecydowanie nie trzeba kupować przed porodem.

Smoczek upokajacz

Niby nie zaleca się ich używania przez pierwsze 6 tygodni, jednak chociaż jeden warto w domu mieć. Na wszelki wypadek. Jak już Wam pisałam w artykule o kolkach, ja się złamałam jakoś koło 3 tygodnia. Nie było wyjścia. Natomiast od zawsze wybierałam smoczki symetryczne. I takie na szczęście akceptował Rafał.

Apteczka

Jak powinna wyglądać domowa apteczka?

  • witamina D3 – lepiej lek niż suplement,
  • leki przeciwgorączkowe – na początek tylko paracetamol,
  • termometr – dla niemowląt albo bezdotykowy, albo taki do pupy,
  • aspirator do nosa – my mamy zarówno gruszkę, której używamy od urodzenia jak i taki do odkurzacza, który na szczęście przydał się dopiero po 8 miesiącach,
  • nebulizator – obawiam się, że przyda się prędzej czy później,
  • sól fizjologiczna – do przemywania oczu czy noska.

Zabawa

Mata

Dzieci mogą na niej leżeć praktycznie od urodzenia. My matę skip hop dostaliśmy jako pierwszy prezent od dziadków, rozłożyliśmy jak Rafał miał niecałe 2 tygodnie i od tej pory całe nasze życie toczyło się właśnie na macie.

Mata edukacyjna

Jest dobrym rozwiązaniem dla najmłodszych dzieci. My mieliśmy ich aż 3 sztuki. Jedna u dziadków druga w domu, 3 nie wyszła ze schowka w garażu. Rafał jak był malutki lubił na niej leżeć, potem długo służyła jako składzik zabawek.

Leżaczek/bujaczek

Jeśli obserwujecie mnie na Instagramie albo czytaliście artykuł o rozwoju niemowląt, to wiecie, że jestem ich przeciwnikiem. Dlatego jak koleżanka zaproponowała, że odda mi swój chciałam podziękować. Ale przecież mówili „bierz wszystko co dają”, najwyżej się nie przyda. I… przydał się! Nawet bardzo. Ale jest jedno ALE.
Ten, który dostaliśmy to wersja 3 w 1 rozkładana zupełnie na płasko. Więc to bardziej kosz Mojżesza/kołyska niż leżaczek. Rafał w nim leżał zanim wylądował na macie, a potem leżaczek stał w łazience gdzie kładłam Rafałka na czas kąpieli. Potem niestety z niego wyrósł – gdy zaczął się obracać, niebezpiecznym było zostawianie go w nim. Natomiast w pozycji półsiedzącej korzystałam z niego tylko kilka razy na początku rozszerzania diety.

Zabawki

Nie kupowaliśmy żadnych. Rafał trochę dostał. Natomiast absolutny hit w tych pierwszych tygodniach jego życia to motyl La maze. Uwielbiał go. I jeszcze czarno białe książeczki.

Inne

Chusta

Ja jestem wielką fanką. Poza możliwością noszenia dziecka bez użycia rąk, chustonoszenie daje bliskość, spokój, przydaje się w kolkach. Natomiast nie uważam, aby kupowanie chusty przed porodem było konieczne. Zwłaszcza osobom początkującym, które dopiero chcą spróbować, polecam najpierw umówić się z doradcą chustonoszenia (już po porodzie) i jeśli się spodoba, doradca pomoże wybrać chustę.

Szumiące maskotki

U nas kompletnie nietrafione. Może dlatego, że dostaliśmy je już pod koniec kolek? Ale i tak mam wrażenie, że szumiące zabawki są trochę przereklamowane.A poza tym istnieją badania naukowe potwierdzające szkodliwość białego szumu.

Karuzela

Dostaliśmy takową, ale w ogóle nie używaliśmy. Tak jak pisałam w artykule o rozwoju w pierwszych miesiącach w ogóle się nie zaleca korzystania z niej, potem zapomniałam, że ją mam, a jak znalazłam, to Rafał był już za duży na karuzelę.

Elektronicznia niania

Dobre rozwiązanie do domu. Ja się uparłam, że chcę nianię, ale szybko się okazała zbędna w naszym mieszkaniu i służyła głównie za lampkę nocną. Natomiast nie wiem, czy jeśli już kupować, to nie lepiej wideo nianię. Ma więcej zastosowań.
Na koniec chciałam jeszcze napisać o jednej rzeczy, którą polecała większość znanych mi bardziej   doświadczonych mam, a której sama nie miałam i bardzo żałuję. Mianowicie suszarka bębnowa!
Odkąd Rafał się urodził pranie stało się nieodłącznym elementem wystroju salonu. I marzy mi się to wyciąganie suchego prania. Może przy następnym dziecku 😉
EDIT: W nowym domu suszarka jest z nami. Jedyne czego żałuję, to to, że nie kupiłam jej wcześniej choćby miała stać w salonie!

Chcesz wiedzieć więcej o wyprawce dla dziecka?
What’s your Reaction?
+1
7
+1
1
+1
0
+1
1
+1
2
+1
2
+1
0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *